Parę lat temu wymyśliłam Mroofkomysza, towarzyszył mi zawsze w tych niedookreślonych chwilach, gdy stoi się przed sztalugą, albo siedzi przy maszynie, a czas płynie jakby obok.
Czasem o nim zapominałam, grzęznąc w codzienności, ale Mroofkomysz powrócił i zwizualizował się w dwójnasób, gdy narodziła się moja córeczka. Zrozumiałam, że bez niej byłabym dziś uboższa o zachwyt nad światem. Odkurzyłam sposób patrzenia na świat oczami Mroofkomysza- czyli najczystszym zachwytem.
Mroofkomysz to indywidualista towarzyszący memu dziecku każdego dnia i czerpiący inspiracje z kreatywnego, dziecięcego podejścia do rzeczywistości. Szuka alternatywy dla szablonowego postrzegania świata i odrobiny osobliwości w każdym dniu...
A ja wyjmuję z łapek Mroofkomysza garść zachwytu zawsze zanim stanę przed sztalugą...

niedziela, 3 marca 2013

Mroofkomysz w kawiarence

w kawiarnianej wspólnocie
włosy kobiet
przesiąkają zapachem kawy
i wzrokiem mężczyzn
w kawiarnianej wspólnocie
mężczyźni nie widzą
że ciało kobiety jak ognisko
dzieli się na żar i popiół
w kawiarnianej wspólnocie
mężczyźni są jak wieczne pióra
podsłuchują kobiece myśli
notują na ślepo powoli wszystko
dostrzegą jak para
idzie do ołtarza
znajdą tę drogę w siną dal
przy oczach gdzie jest dość ciepła
a później
w kawiarnianej wspólnocie
udają przed kobietami
że gwiżdżą na to jak wiatr
ale i wiatr czasem
płacze w kominie lub studni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz