Parę lat temu wymyśliłam Mroofkomysza, towarzyszył mi zawsze w tych niedookreślonych chwilach, gdy stoi się przed sztalugą, albo siedzi przy maszynie, a czas płynie jakby obok.
Czasem o nim zapominałam, grzęznąc w codzienności, ale Mroofkomysz powrócił i zwizualizował się w dwójnasób, gdy narodziła się moja córeczka. Zrozumiałam, że bez niej byłabym dziś uboższa o zachwyt nad światem. Odkurzyłam sposób patrzenia na świat oczami Mroofkomysza- czyli najczystszym zachwytem.
Mroofkomysz to indywidualista towarzyszący memu dziecku każdego dnia i czerpiący inspiracje z kreatywnego, dziecięcego podejścia do rzeczywistości. Szuka alternatywy dla szablonowego postrzegania świata i odrobiny osobliwości w każdym dniu...
A ja wyjmuję z łapek Mroofkomysza garść zachwytu zawsze zanim stanę przed sztalugą...

niedziela, 27 stycznia 2013

W krainie Mroofkomysza

a kiedy się już urodzisz
w połowie skroni
rozwachlarzonego słońca
nowy bieg zdarzeń się stworzy
a kiedy się już urodzisz
piękno w bezukryciu
będzie trwać
a kiedy się już urodzisz
światłem osiadły
na rzęsach motyla
pręgowany deszczem pejzaż
bezhałaśnie trafi mi w dłoń
abym mogła ci go podarować
jak promyk słońca
motylom bezdomniejącym jesienią
bo kiedy się już urodzisz nadziejo
będziemy żyć ponad stan
z każdym tułaczym dniem
pod rękę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz