Parę lat temu wymyśliłam Mroofkomysza, towarzyszył mi zawsze w tych niedookreślonych chwilach, gdy stoi się przed sztalugą, albo siedzi przy maszynie, a czas płynie jakby obok.
Czasem o nim zapominałam, grzęznąc w codzienności, ale Mroofkomysz powrócił i zwizualizował się w dwójnasób, gdy narodziła się moja córeczka. Zrozumiałam, że bez niej byłabym dziś uboższa o zachwyt nad światem. Odkurzyłam sposób patrzenia na świat oczami Mroofkomysza- czyli najczystszym zachwytem.
Mroofkomysz to indywidualista towarzyszący memu dziecku każdego dnia i czerpiący inspiracje z kreatywnego, dziecięcego podejścia do rzeczywistości. Szuka alternatywy dla szablonowego postrzegania świata i odrobiny osobliwości w każdym dniu...
A ja wyjmuję z łapek Mroofkomysza garść zachwytu zawsze zanim stanę przed sztalugą...

piątek, 22 lutego 2013

***

jeśli istnieje niebo
wygląda jak oczy
młodej dziewczyny
tak młodej
z bujnej urody
powstaje śmiertelnie piękny zapach
aż Ziemia się zatacza
jeśli wysoko istnieje niebo
zawsze gdy Pan Bóg
zbiega ze schodów
z głębi kobiecych oczu
wyfruwa ptak
by rozkosz dalej nieść

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz