Parę lat temu wymyśliłam Mroofkomysza, towarzyszył mi zawsze w tych niedookreślonych chwilach, gdy stoi się przed sztalugą, albo siedzi przy maszynie, a czas płynie jakby obok.
Czasem o nim zapominałam, grzęznąc w codzienności, ale Mroofkomysz powrócił i zwizualizował się w dwójnasób, gdy narodziła się moja córeczka. Zrozumiałam, że bez niej byłabym dziś uboższa o zachwyt nad światem. Odkurzyłam sposób patrzenia na świat oczami Mroofkomysza- czyli najczystszym zachwytem.
Mroofkomysz to indywidualista towarzyszący memu dziecku każdego dnia i czerpiący inspiracje z kreatywnego, dziecięcego podejścia do rzeczywistości. Szuka alternatywy dla szablonowego postrzegania świata i odrobiny osobliwości w każdym dniu...
A ja wyjmuję z łapek Mroofkomysza garść zachwytu zawsze zanim stanę przed sztalugą...

środa, 13 lutego 2013

Mroofkomysz i zadumanie

wrócisz
przypomnę sobie
że jak strumień włóczy swe wody
tak ty dotyki po moim ciele
zrobi się zaświatowo pięknie
czy w bardziej zgadliwych spojrzeniach
czy w spowiciu oddechów
skóry ciepło
jednym dreszczem się rozciągnie
pościel mi dłonie pod policzkiem
gdy zgadniesz kształt mych ust
świat zaduma się na chwilę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz