Parę lat temu wymyśliłam Mroofkomysza, towarzyszył mi zawsze w tych niedookreślonych chwilach, gdy stoi się przed sztalugą, albo siedzi przy maszynie, a czas płynie jakby obok.
Czasem o nim zapominałam, grzęznąc w codzienności, ale Mroofkomysz powrócił i zwizualizował się w dwójnasób, gdy narodziła się moja córeczka. Zrozumiałam, że bez niej byłabym dziś uboższa o zachwyt nad światem. Odkurzyłam sposób patrzenia na świat oczami Mroofkomysza- czyli najczystszym zachwytem.
Mroofkomysz to indywidualista towarzyszący memu dziecku każdego dnia i czerpiący inspiracje z kreatywnego, dziecięcego podejścia do rzeczywistości. Szuka alternatywy dla szablonowego postrzegania świata i odrobiny osobliwości w każdym dniu...
A ja wyjmuję z łapek Mroofkomysza garść zachwytu zawsze zanim stanę przed sztalugą...

czwartek, 14 lutego 2013

***

kobieta
to parateatralne widowisko
przy kawie
kobieta
to nieinwazyjne myśli
w lampce wina
kobieta
to niespieszne pogaduszki
z przyjaciółką
kobieta to wspólnota dusz
z nim
wreszcie kobieta
to wyimaginowana
(z racji konwencji odrębności)
podobność

a najogólniej...
to wszystko nieprawda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz