Parę lat temu wymyśliłam Mroofkomysza, towarzyszył mi zawsze w tych niedookreślonych chwilach, gdy stoi się przed sztalugą, albo siedzi przy maszynie, a czas płynie jakby obok.
Czasem o nim zapominałam, grzęznąc w codzienności, ale Mroofkomysz powrócił i zwizualizował się w dwójnasób, gdy narodziła się moja córeczka. Zrozumiałam, że bez niej byłabym dziś uboższa o zachwyt nad światem. Odkurzyłam sposób patrzenia na świat oczami Mroofkomysza- czyli najczystszym zachwytem.
Mroofkomysz to indywidualista towarzyszący memu dziecku każdego dnia i czerpiący inspiracje z kreatywnego, dziecięcego podejścia do rzeczywistości. Szuka alternatywy dla szablonowego postrzegania świata i odrobiny osobliwości w każdym dniu...
A ja wyjmuję z łapek Mroofkomysza garść zachwytu zawsze zanim stanę przed sztalugą...

piątek, 15 lutego 2013

***

niekochane dziewczyny
płaczą gdy nie widzi nikt
w nocną podroż po świt
wyruszają
popijając kolejną filiżankę łez
podanych na słodko
ściskając
nocy klucze w dłoni
ściskając
niebo między piersiami
wierzą tęsknocie
co kłamie w każdą noc
bezczelniej
że słychać jego kroki
niekochane dziewczyny
mają serca które jeszcze
na wszystko stać
serca puste
bogate tylko zlotem lata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz